Croissant bez kawy
Fabuła
Gra aktorska
Reżyseria
Muzyka
Zdjęcia
Dla zabicia nudów
Dużo widowiskowości, mało treści. Film wydaje się chaotyczny w przedstawianiu chronologii wydarzeń z życia Napoleona o wątpliwym przekazie historycznym. Joaquin Phoenix przedstawia się w sposób mdły, nudny, monotonny jakby dopiero co zszedł z planu Gladiatora i by sobie dorobić przeszedł na drugi gdzie wciela się w rolę Napoleona.
Film obejrzałem po kilku rekomendacjach i namowach choć od lat mam raczej neutralny stosunek do kina i nie posiadam tendencji do płynięcia w głównym nurcie zgłodniałych ostatnich nowości. Jednak wyjątkowo szybko, bo zaledwie kilka miesięcy po premierze, zabrałem się do obejrzenia filmu, co rzadko mi się zdarza.
Lubię filmy historyczne, a tych już jak na lekarstwo więc zdecydowałem się, jak sobie to wyobraziłem, na ucztę przed ekranem telewizora, który daje znać o swoim istnieniu w postaci czerwonej diody błagającej o wciśnięcie magicznego przycisku pilota, by dać mu chociaż moment na spełnienie się w roli do której został stworzonym.
No i stało się, poucztował sobie wygłodzony telewizor dwie i pół godziny
Film okazał się wielkim rozczarowaniem, w żaden sposób nie „przykleił” mnie do ekranu, nie wyłączył świata wokół mnie, nie powstrzymał od zrobienia sobie kawy, sprawdzenia co się dzieje na X czy odpowiedzenia na kilka maili.
Do końca nie wiadomo czy fabuła ma eksponować Napoleona (Joaquin Phoenix) jako wielkiego stratega i lidera czy też zwykłego człowieka, który ma swoje słabości, ułomności, pragnienia, rozczarowania i upadki. Kto jest tu głównym bohaterem, dominująca Józefina (Vanessa Kirby), której pełno jest wszędzie a jakoby nie było? Sceny militarne, ratują wątłe dzieło Ridley Scotta przed raczej miernym przedstawieniem wielkiego na swoje czasy człowieka i jego miejsca w historii Europy, w historii świata.
Jest wielkim wyzwaniem dla każdego reżysera w wąskim przedziale czasowym okiełznać tematy historyczne o tak ogromnym znaczeniu. Tym bardziej w taki sposób aby człowiek o wątłych zasobach nawet podstawowej znajomości historii był w stanie coś zrozumieć i utrwalić w pamięci.
Czy jest to więc film historyczny czy może tylko historia pewnej miłości? Chyba jedno i drugie było zamysłem reżysera, ale zabrakło tu pewnej płynności i porządku, które zastąpił raczej chaos.
Aktorstwo Joaquin Phoenixa odbieram za leniwe, chciałoby się rzec, niechlujne. Czy i to było zamierzeniem reżysera czy też może wynika z zaangażowania samego aktora?
Nie wiem dlaczego, ale brakuje mi też choć niewielkiego wysiłku ze strony amerykańskiego generała-cesarza-kochanka aby pokusić się o akcent francuski. Francuski bohater w angielskojęzycznym filmowym wydaniu bez akcentu jest jak croissant bez kawy.
Dużo widowiskowości, mało treści. Film wydaje się chaotyczny w przedstawianiu chronologii wydarzeń z życia Napoleona o wątpliwym przekazie historycznym. Joaquin Phoenix przedstawia się w sposób mdły, nudny, monotonny jakby dopiero co zszedł z planu Gladiatora i by sobie dorobić przeszedł na drugi gdzie wciela się w rolę Napoleona.
Reżyser Ridley Scott miewa, jak wielu filmowców swoje wzloty i upadki, „Napoleon” nawet nie usiłował rozwinąć skrzydeł. Nie odradzam nikomu obejrzenia filmu, jedni zgodzą się z moją opinią, inni będą mieć zupełnie inne zdanie. Jedno jest pewne, że nie jest to film do którego będę powracać w przyszłości chwaląc się ile razy go obejrzałem.
Film od niedawna dostępny jest w wersji kinowej (2,37h) w ramach abonamentu Apple TV+. Przed premierą jesienią ur. krążyły plotki, że być może otrzymamy też ponad czterogodzinną pełną wersję reżyserską, która bardziej szczegółowo przedstawia biografię cesarza Francuzów z rozbudowanym wątkiem miłości jego życia do Józefiny (Marie-Josèphe Rose Tascher de la Pagerie). Czekamy więc dalej. (https://dzieje.pl/kultura-i-sztuka/w-kinach-napoleon-ridley-scott-bonaparte-jest-zagadka-w-historii-europy).