Czy fotowoltaika może być zagrożeniem dla Bieszczad?
Po przeczytaniu takiego tytułu wielu Czytelników od razu popuka się w czoło i spyta czy autorka na pewno wie co pisze. Aby nie przedłużać, od razu przechodzę do sedna. Bardzo długo uważałam, że fotowoltaika jest chyba jedną z najbardziej ekologicznych form wytwarzania energii elektrycznej, w dodatku niezanieczyszczającej środowiska. Sama również nosiłam się z zamiarem zamontowania paneli fotowoltaicznych na swoim domu, aby obniżyć koszty zużycia prądu oraz przejść na ogrzewanie elektryczne, które jest mniej absorbujące niż tradycyjne. Do tego pomysłu namawiali mnie także znajomi i rodzina, którzy mieli już pomontowane takie panele i byli z tej inwestycji bardzo zadowoleni. Teraz na pewno zastanawiacie się, dlaczego piszę w czasie przeszłym.
Nie tak dawno, dowiedziałam się od mojego klienta, że prawie przy wjeździe do Ustrzyk Dolnych na zboczach Małego Króla ma powstać olbrzymia farma paneli fotowoltaicznych. Osoba ta wyraźnie zdegustowana pomysłem zeszpecenia naszego bieszczadzkiego krajobrazu szklano-blaszanymi panelami zażądała wręcz ode mnie, aby tę sprawę wyjaśnić. Szybko udało mi się ustalić, kto jest inwestorem, na jakim terenie farmy mogą powstać oraz jaka ma być ich liczba i moc. Nie ukrywam, że moją wiedza została dodatkowo usystematyzowana, gdy oświadczenie w sprawie tych inwestycji wydał Burmistrz Ustrzyk Dolnych. Oświadczenie jest dostępne na oficjalnym profilu burmistrza, ale pozwolę sobie przytoczyć jego fragment bardzo istotny dla zrozumienia istoty sprawy: „… w chwili obecnej prowadzone są postępowania administracyjne w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla:
Budowy farmy fotowoltaicznej o mocy do 1 MW wraz z infrastrukturą techniczną na działce nr 367 położonej w Moczarach. Budowy czterech odrębnych farm fotowoltaicznych o mocy do 1 MW każda wraz z infrastrukturą techniczną na terenie działkach nr 141/1, 142 w miejscowości Równia.
Budowy czternastu odrębnych farm fotowoltaicznych o mocy do 1 MW każda wraz z infrastrukturą techniczną na części działkach nr 102, 231, 232, 227, 226, 222, 104, w miejscowości Ustjanowa Górna.
Z oświadczenia tego wynika, że w Bieszczadach a konkretnie tylko w gminie Ustrzyki Dolne może powstać zespół farm fotowoltaicznych o obszarze i mocy większej niż największa do tej pory farma w Polsce jaka została wybudowana przez Grupę ENERGA w gminie Czernikowo. Wielkość planowanego przedsięwzięcia zaczęły budzić zdziwienie, ale też strach mieszkańców Moczar, Równi a najbardziej Ustjanowej Górnej. Ludzie mieszkający w tych wsiach są oburzeni, że w Bieszczadach, które w końcu stały się modne, odwiedzane przez turystów, ktoś wymyślił budowę tak ogromnych farm, które bezsprzecznie zniszczą krajobraz, z którego urody Bieszczady są słynne. Do tego wszystkiego dochodzi niepewność jakie oddziaływanie będą miały panele fotowoltaiczne na zdrowie osób mieszkających w pobliżu.
Jeden z mieszkańców Ustjanowej Górnej zadał sobie trudu i przysłał mi zdjęcie, na które naniósł czerwonym kolorem planowane 14 farm fotowoltaicznych. Fotografia ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ponieważ na niej dopiero widać co może czekać mieszkańców Ustjanowej Górnej, jeżeli inwestycja ta dojdzie do skutku. Nawet gdybym była największym fanem fotowoltaiki uważam, że takie nagromadzenie paneli, których w samej Ustjanowej Górnej ma być ponad 40 tysięcy jest barbarzyństwem dla bieszczadzkiego krajobrazu i zabójstwem dla rozwijającej się turystyki. Jestem także pewna, że instalacje te będą miały negatywny wpływ na zwierzęta, którym po ogrodzeniu tak dużych terenów pozamyka się ich dotychczasowe szlaki oraz na roślinność, która pod panelami najzwyczajniej w świecie wyginie. Więcej na ten temat mogliby się wypowiedzieć przyrodnicy czy pracownicy naszego Bieszczadzkiego Parku Narodowego, których zapraszam do dyskusji.
O swoim wielkim rozczarowaniu opowiedziała mi mieszkanka a zarazem sąsiadka przyszłej farmy w Ustjanowej Górnej. Żaliła się, że pomimo jej wielu próśb skierowanych do różnych stowarzyszeń i fundacji ekologicznych nie otrzymała żadnego odzewu, poza jedną odpowiedzią, w której poza linkiem do angielskojęzycznej strony wychwalającej fotowoltaikę nikt, nawet jednego słowa wsparcia nie napisał. Sytuacja ta wyraźnie pokazuje hipokryzję i zakłamanie tych wielu pseudoekologicznych organizacji, które tak naprawdę najbardziej są zainteresowane robieniem medialnego szumu wokół siebie niż ochroną przyrody. Jedynym Stowarzyszeniem, które czynnie włączyło się do protestu przeciw budowie farm jest miejscowe Stowarzyszenie Proekologiczne „Czyste Ustrzyki Dolne”, które jak zawsze jest mocno wyczulone na wszelkie próby niszczenia przyrody czy zanieczyszczania gminy Ustrzyki Dolne.
Przy okazji tej rozmowy okazało się jak wiele mitów jest nagromadzonych wokół fotowoltaiki. Pani nazwijmy ją X zwróciła się z prośbą do swoich sąsiadów, aby zechcieli włączyć się w protest przeciwko budowie farm. Ludzie odmawiali, ponieważ uważali, że są one nieszkodliwe, że będą mogli korzystać z prądu wytwarzanego z nich, że ktoś z nich znajdzie przy nich pracę a gmina dostanie podatki. Otóż nic bardziej mylnego, poniżej opisałam, ile problemów już mogą stwarzać farmy a ile czeka nas w przyszłości. Nieprawdą jest także, że prąd wytwarzany przez farmy będzie użytkowany przez mieszkańców, ponieważ będzie on przekazywany do sieci, którą będzie rozprowadzany lub magazynowy według potrzeb. Zatrudnienia też te farmy nie wygenerują, ponieważ są on prawie bezobsługowe a podatki dochodowe od zysków wygenerowanych przez te instalacje dostanie miasto Kraków, gdzie znajduje się siedziba inwestora.
Skupmy się, wobec tego na problemach i wielu niewiadomych dotyczących paneli fotowoltaicznych. Próbowałam szukać w internecie oraz w literaturze fachowej informacji na temat wpływu paneli fotowoltaicznych na życie i zdrowie ludzi. Niestety, praktycznie nic miarodajnego na ten temat nie znalazłam poza interpelacją Michała Marusika do Komisji Europejskiej z 2017 roku o treści:
Czy Komisja zapoznała się z aktualnymi badaniami nad wpływem fotowoltaiki na zdrowie ludzi?
W jaki sposób Komisja zamierza zapewnić zdrowe użytkowanie instalacji fotowoltaicznych na terenie UE?
Autor interpelacji powoływał się także na badania Institute of Building Biology; International Institute for Building-Biology & Ecology, które rzekomo miały dowodzić „ …, iż fotowoltaika również niesie ze sobą niepożądane skutki – zły wpływ na zdrowie człowieka. Najczęściej poruszane zagadnienia to: elektryczny „hałas” czyli brudna elektryczność, pole magnetyczne wytwarzane przez prąd doziemny oraz mikrofale, które mogą wywoływać nudności, bóle głowy, zmęczenie, zaburzenia snu, rozdrażnienie, zaburzenia widzenia i słyszenia”.
Odpowiedź, która została udzielona w imieniu Komisji przez komisarza Vytenisa Andriukaitisa jest dla mnie, zwykłego zjadacza chleba bardzo niepokojąca, dlatego przytaczam ją w całości, aby każdy mógł samodzielnie wyrobić sobie opinię na temat zagrożeń płynących z użytkowania paneli fotowoltaicznych.
Potencjalne zagrożenie dla zdrowia stwarzane przez pola magnetyczne pochodzące z kolektorów fotowoltaicznych instalowanych w celu wytwarzania energii elektrycznej zostało ocenione w opinii komitetu naukowego w sprawie potencjalnych skutków zdrowotnych narażenia na działanie pól elektromagnetycznych z 2015 r., w której stwierdzono, że literatura dotycząca pól magnetycznych wytwarzanych przez komponenty dachowych modułów fotowoltaicznych jest niestety bardzo ograniczona i nie można sformułować wniosków co do ich udziału w narażeniu osób na działanie pola magnetycznego o ekstremalnie niskiej częstotliwości. Komisja nie posiada informacji na temat innych aktualnych badań dotyczących wpływu fotowoltaiki na zdrowie ludzi. W kolejnej aktualizacji opinii w sprawie pól elektromagnetycznych, która ma zostać przygotowana w 2020 r., uwzględnione zostaną jednak wszelkie nowe badania naukowe w tej dziedzinie. W zaleceniu Rady 1999/519 w sprawie ograniczenia narażenia ludności na pola elektromagnetyczne (0 Hz-300 GHz) określono podstawowe ograniczenia i poziomy odniesienia, które mają stanowić pewne wskazówki dla państw członkowskich.
Pozwolę sobie na kilka słów komentarza do tej interpelacji i odpowiedzi na nią. Po pierwsze bardzo mnie zaskoczyła treść pytania i uzasadnienie do niego z którego wynika, żę fotowoltaika to samo zło. Po drugie bardzo lakoniczna odpowiedź, z której wynika, że nikt do tej pory tak naprawdę nie zajmował się badaniami nad fotowoltaiką a szczególnie jej wpływem na zdrowie człowieka. Zastanawia mnie, dlaczego jest tak małe zainteresowanie naukowców tymi urządzeniami i ich oddziaływaniem na środowisko i człowieka. Pozostawiam Czytelników z tymi pytaniami, ponieważ moje dywagacje niczego nie wniosą.
Idąc za ciosem, postanowiłam sprawdzić jeszcze jedną sprawę związaną z fotowoltaiką a mianowicie z utylizacją i recyklingiem zużytych paneli do czego zobowiązują odpowiednie dyrektywy unijne. Znów okazało się, że dotknęłam palącego problemu. Ze względu na to, że żywotność paneli wynosi od 10 do prawie 30 lat, to decydenci całkowicie zignorowali ten temat zarówno w Europie jak i w świecie. Jedyna jak dotąd w Europie firma francuska Veolia uruchomiła zakład, w którym recyklingowi będą poddawane wyłącznie zużyte moduły fotowoltaiczne. Do tej pory częściową utylizacją i recyklingiem zajmowały się firmy produkujące szkło, ponieważ w panelach jest go około 70%. Koszt utylizowanych w ten sposób ogniw fotowoltaicznych wynosi ok 200 euro za tonę wg PV Cycle Association, która zajmuje się przetwarzaniem takich odpadów. Kwota ta pokazuje z jakimi trudnościami przyjdzie się zmierzyć za kilka lat Europie czy całemu światu.
Francuskie czasopismo naukowe Futura Planete w dniu 12 września 2018 r. alarmowało, że panele fotowoltaiczne to „bomba zegarowa”, która za kilka lat wybuchnie z siłą tsunami, jeżeli szybko nie zostaną podjęte kroki zapobiegające tworzeniu się wielkich składowisk ze zużytych ogniw. Do tego trzeba jeszcze dodać, że unieszkodliwianie takich odpadów jest kosztownym procesem, który wymaga użycia zanieczyszczających środowisko chemikaliów. Wspomnieć także należy, że jeszcze kilka lat temu wyprodukowanie paneli fotowoltaicznych powodowało większe zanieczyszczenie środowiska niż korzyści płynące z ich użytkowania. W tej chwili udało się dzięki intensywnym badaniom naukowym zmniejszyć tę różnicę na korzyść paneli, ale do zmniejszenia kosztów utylizacji i recyklingu jakoś chętnych nie widać, że nie wspomnę o opracowaniu takich metod, aby były jak najmniej szkodliwe dla środowiska.
Kończąc temat wpływu fotowoltaiki na środowisko, który tylko pobieżnie przedstawiłam musimy zdać sobie sprawę, że mamy zbyt małą wiedzę o zagrożeniach i korzyściach wynikającą z ich użytkowania. Wracając natomiast do pomysłu budowy ogromnych farm fotowoltaicznych na terenie Bieszczad, pomyślmy o tym jak wiele stracimy na samym tylko zniszczeniu krajobrazu. Weźmy pod uwagę, że farmy te będą szpeciły nasze wzgórza przez okres prawie 30 lat, bo taka jest maksymalna żywotność paneli. Zastanówmy się czy chcemy, aby na tak długie lata zamiast piękna przyrody i krajobrazu, naszą wizytówka zostały ogromne szklano-blaszane powierzchnie. Zadajmy sobie również pytanie czy mieszkańcy mogą czuć się bezpieczni mając w sąsiedztwie tak ogromne ilości paneli fotowoltaicznych.
Pomyślmy też nad takimi rozwiązaniami prawnymi, aby tereny cenne przyrodniczo i krajobrazowe zostały wyłączone z niektórych form zagospodarowania. Bo jak mogliśmy się przekonać, życie nie znosi próżni, dopiero co udało się mieszkańcom zablokować powstanie zakładów Gryfskandu a już pojawiło się następne niebezpieczeństwo. Ze swej strony podrzucam pomysł rządzącym, aby w miarę szybko i za niezbyt wygórowane kwoty uporządkować sprawy zagospodarowania przestrzennego Polski.
Proponuję, aby podnieść rangę studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego i w nich zapisać najważniejsze zakazy i nakazy dotyczące całej gminy, w tym także jakie inwestycje mogą w niej powstać a jakie nie. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nigdy żadna gmina nie zdobędzie się na taki wysiłek finansowy, aby na całą powierzchnię zrobić plany zagospodarowania przestrzennego. Brak tych planów zatem zawsze będzie pokusą dla inwestorów, aby w myśl obowiązującego prawa wybudować takie inwestycje, które absolutnie nie służą mieszkańcom w ich sąsiedztwie co już wielokrotnie doświadczyliśmy w Bieszczadach. Zacznijmy wywierać presję na posłów, aby pochylili się nad tym pomysłem i uchwalili potrzebne przepisy.