Wczoraj zmarł nasz kolega, wspaniały człowiek z którym spędziłem długie noce na twitterowych “pogawędkach” oraz sesje na Skype z “tulipanem” w dłoni. Tadziu uwielbiał schłodzone “tulipany” gdy noc się zapowiadała długa, wypełniona po krawędzie świtu nigdy niekończącymi się tematami o wszystkim i… o wszystkim.
Zapamiętałem Tadeusza z lat szczenięcych, z ekranu telewizyjnego kiedy pojawiał na scenie opolskiej w 1981 roku w swojej białej koszuli i zaczesanych ciemnych włosach. Utkwiła mi wówczas w pamięci piosenka “Polonez z pointą”, taka bardzo na czasie kiedy wszyscy głęboko wierzyliśmy, że komuna odchodzi do lamusa.
Wiele lat minęło i miałem tę przyjemność poznać Tadeusza tu na Twitterze, jak również zawitać w jego progi w podwarszawskim Józefowie. Omawialiśmy wówczas plany zebrania jego muzyki, jego piosenek w jednym miejscu do których miał przygotować barwne opisy. Okazało się bowiem, że każdą z nich pisało barwne życie Tadeusza. Prawdziwy sens niektórych z jego piosenek poznałem dopiero z “tulipanem” w dłoni słuchając Tadeusza pykającego nieustannie e-papierosa z przerwą na”tulipana”.
Niestety czas okazał się nieubłagalny, Tadeusza nie ma już z nami. Jednak pamięć o nim i jego twórczość pozostała i pozostanie.
Zapraszam do przeczytania tekstu Marcina Wolskiego opublikowanego dzisiaj na łamach Niezależna, wspominającego Tadeusza Sikorę.